sobota, 13 lipca 2013

Prolog

Czarnowłosy chłopak uśmiechnął się, widząc kolejną kłótnię dwójki przyjaciół. Zdążył się już do przyzwyczaić. W końcu...wytrzymał z nimi całe 6 lat.
-...i guzik mnie obchodzi, Ron, że zrobiłeś to przez przypadek! - dało się słyszeć strzęp wrzasku niewysokiej brunetki. 
-Ale to było niechcący! Prawda, Harry? - Ron spojrzał błagalnie na chłopaka.
Ten tylko wzruszył ramionami, przeczesując palcami stojące we wszystkie strony, włosy.
-Moglibyście się uspokoić? Stoimy na peronie pełnym mugoli. Wszyscy się na was patrzą. - mruknął w końcu. 
Patrycja rzuciła wściekłe spojrzenie Ronowi i oddaliła się w stronę barierki, przy której czekała jego mama z dwójką braci bliźniaków.
-Zawsze musi się złościć...zawsze...-powtarzał Ron, kiedy razem z Harrym podążyli za Patrycją. 
- Dzień dobry kochanie. - pani Weasley przytuliła ją mocno - tak mocno, że dziewczyna z trudem łapała powietrze. Chwilę później wypuściła ją z objęć i wyściskała Harry'ego i Rona. 
- A gdzie Ginny? - zaczęła wyglądać ponad tłum. Kiedy jednak nie zauważyła rudej czupryny, rzuciła się w szeregi uczniów Hogwartu.
-Przecież zaraz przyjdzie!-Patrycja usłyszała za swoimi plecami westchnięcie. Odwróciła się napięcie i stanęła oko w oko z...chociaż to niezbyt dobre określenie. Otóż bliźniacy byli sporo od niej wyżsi. Ona ze swoim metrem sześćdziesiąt dziewięć, po prostu wymiękali. 
-Witaj. - George posłał jej szelmowski uśmiech. A może to Fred?
-Cześć - również się uśmiechnęła. Poczuła że zrobiła się cała czerwona. 
Zanim ktokolwiek zdążył coś dopowiedzieć, wróciła pani Weasley, trzymając za rękę wyraźnie nachmurzoną Ginny. Wszyscy udali się przed dworzec i stanęli w miejscu niewidocznym dla przechodniów, aby mogli się spokojnie aportować.
- Ja teleportuję się z Ginny i Harrym. - powiedziała natychmiast pani Weasley. Chwilę potem rozległ się głośny trzask - i zniknęli.
-No to ja biorę Rona.-odrzekł wesoło George i parę sekund później już ich nie było. 
- No więc...-zaczęła spokojnie brunetka.
-Więc?
-Więc...
-Więc co?
-Przestań!- krzyknęła z nutą rozbawienia w głosie.
Fred zaśmiał się cicho, wyciągając rękę. Rzuciła na nią krótkie spojrzenie, po czym odrzekła:
-Obiecujesz że nie wylądujemy na Alasce?
-Myślałem raczej o Grenlandii. - powiedział beztrosko. - Jakby co, pożyczę Ci bluzę.- widząc jej spojrzenie.
Złapał ją za rękę i minutę później, wylądowali pod Norą. Widząc pełno kurczaków ganiających za sobą, stosy zardzewiałych wiader, cztery Zmiatacze Siódemki, oparte o dom który gdyby nie rzucone na niego czary, na pewno by się przewrócił, poczuła że będę to najlepsze wakacje w całym jej życiu i nawet najczarniejsza myśl o Voldemorcie nie mogła ochłodzić, tego ciepła które rozlało się po jej ciele.

_________________

Oto prolog ;3 Mam nadzieję że zachęci was do czytania. Wiek bohaterów został zmieniony, na potrzebę bloga :D 

KOMEMTARZE = MOTYWACJA DLA MNIE! :D

~Always <3














3 komentarze:

  1. Mhm... Ciekawy pomysł...
    Rzadko zdarza mi się czytać blogi o tematyce niezwiązanej z romione lub takie, w których ta para gdzieś w tle się nie przewija i trochę mi żal, że zupełnie usunęłaś ze swojego opowiadania Hermionę, ale jak na razie mi się podoba, więc może jakoś to przeboleję :)
    Poza tym nie robisz w ogóle błędów, za co Cię podziwiam :o
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie [roniona.blogspot.com] ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję? :D Teraz jak patrzyłam to wyłapałam literówki ;p Zaraz do Ciebie zajrzę ♥

      Usuń
  2. Hej, fajnie zaczęłaś :P
    Ja tak samo bardzo żadko czytam takie blogi, w których nie ma Romione, a jeszcze żadziej, gdy główna postać jest niekanoniczna, no ale chyba się przekonam :P
    Piszej naprawdę fajnie. Błędów się nie dopatrzyłam, a jak nawet są to nie zwróciłam uwagi. Treść ciekawa, podoba mi się :D
    Pozdrawiam i życzę weny na kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń